Matejko

Ponad 300  obiektów – m.in. obrazów, szkiców, rysunków, fotografii, dokumentów, medali i  strojów – prezentuje wystawa „Matejko. Malarz i historia” w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego  w Krakowie. Wczoraj byłam na jej oficjalnym otwarciu. Takiej prezentacji dzieł mistrza w oparciu o tło historyczne jeszcze w Polsce nie było. Pretekstem stało się ustanowienie przez Senat roku 2023 rokiem Matejki.
Jak słusznie powiedział kurator wystawy, dr hab. Michał Haake, prof. UAM, o wielkich mistrzach ciągle wie się za mało.
Przestrzeń muzealną bardzo dobrze organizuje układ ekspozycji, podzielonej na tematy: „Cóż po malarzu w czasie marnym?”,  „Młody Matejko”, „Narodziny artystycznego dziejopisa”, „Obrazowanie historii”, W Europie Środkowo-Wschodniej, czyli gdzie?”, „Rzeczpospolita,  ale czyja”, „Cywilizacja, ale jaka?”.

Jan Matejko pozostaje niezmienne najbardziej znanym polskim malarzem, którego dzieła znajdują się na wystawach stałych w najważniejszych polskich muzeach, są reprodukowane w podręcznikach i na stronach internetowych, pojawiają się także jako elementy towarzyszące ważnym uroczystościom państwowym.
Chociaż drugorzędnym wątkiem wystawy w MNK jest życie artysty, to warto wiedzieć,  że po jego śmierci narosło wiele mitów i nieporozumień, a osoba mistrza nadal budzi ciekawość i emocje.

Większość jego obrazów znamy doskonale, w Krakowie można podziwiać je w Domu Matejki przy ul. Floriańskiej ( nie tak dawno o nim pisałam) oraz w Galerii w Sukiennicach. Tu jednak też zobaczymy wiele jego słynnych dzieł. Niebywałe jak wiele ich stworzył artysta żyjący zaledwie 55 lat. Bardzo ciekawa jest ich prezentacja w kontekście nawiązania do epoki.

Czytałam wiele jego biografii; w niektórych przedstawiony był jako człowiek trudny, w innych jako po prostu nieszczęśliwy. Miał problemy ze zdrowiem, nie udało mu się też małżeństwo. Praca była sensem jego życia. Był szanowanym, uznawanym za mistrza rektorem ASP, jednak nie wszystkie wystąpienia i gesty Matejki spotykały się z uznaniem społeczeństwa. Czy mógł być wzorem Matejko, który w czasie powstania  jechał na wakacje z dziewczyną? Albo kiedy czekał godzinami w tłumie petentów kancelarii Franciszka Józefa, by podziękować za otrzymany order? Niesmak niektórych wzbudziło antysemickie wystąpienie rektora na otwarcie roku akademickiego w Szkole Sztuk Pięknych. Wkrótce potem zbulwersował wszystkich decyzją darowania obrazu „Sobieski pod Wiedniem” „narodowi”, pod warunkiem, że „naród” daruje go papieżowi. Pamiętano mu też upór, z jakim forsował, poza konkursem, swoje projekty na budowę pomnika Mickiewicza w Krakowie, będąc przekonanym, że pomnik wieszcza może stworzyć tylko jego następca.
Jednak pozostawił po sobie bezdyskusyjnie olbrzymią spuściznę.


Moim ulubionym obrazem Matejki jest obraz zupełnie dla niego nietypowy, Widok Bebeku pod Konstantynopolem ( oryginał znajduje się w Domu Matejki).

Jest to obraz zainspirowany widokami z podróży do Turcji. Matejko z żoną Teodorą udali się do Stambułu w 1872 roku, na zaproszenie kuzyna artysty, Henryka Gropplera.
Bebek ( z tureckiego – niemowlę) to dzielnica położona po europejskiej stronie miasta, słynąca z pięknego widoku na zatokę cieśniny Bosfor.

W stolicy Imperium Osmańskiego Matejkowie przebywali kilka tygodni, a wizyta ta zaowocowała wieloma szkicami, wykonanymi przez Matejkę i przedstawiającymi sułtańskie pałace, meczety, bazary, malownicze uliczki i ciekawych mieszkańców. Matejkowie przywieźli trochę pamiątek; naczyń, serwet, zasłon i innych tkanin. Obecnie przedmioty te znajdują się w kolekcji Domu Jana Matejki w Krakowie.
Inny stambulski obraz Matejki, Utopiona w Bosforze, można obecnie zobaczyć na wystawie w MNK. Zainspirowany został opowieścią polskiego malarza – Stanisława Chlebowskiego Był on w latach 1864–1876 nadwornym malarzem osmańskiego sułtana. Historia przedstawiała tragiczne dzieje romansu pomiędzy młodym Polakiem a mieszkanką sułtańskiego haremu. Gdy ich związek został ujawniony, sułtan rozkazał utopić dziewczynę w cieśninie Bosfor, polski kochanek z trudem ocalił życie.

Mężczyzna siedzący w dziobie łodzi przypomina samego Jana Matejkę, jeden z niewolników wrzucających kobietę do wody ma rysy osobistego sekretarza artysty – Mariana Gorzkowskiego. Jeżeli zaś chodzi o samą niewiastę, to choć twarz nie jest wyraźnie namalowana, krytycy dość zgodnie twierdzą, że ową nieszczęśnicą jest małżonka artysty – Teodora Matejko.
Oczywiście jednak Matejko pozostanie w pamięci jako genialny malarz historyczny.
Zdjęcie poniżej przedstawia obraz, który namalował w wieku…15 lat.

Wystawa na pewno będzie gromadzić tłumy, nawet Ci, którym tego typu malarstwo nie jest sercu najbliższe, powinni zaplanować na nią czas. Potrwa aż do 07.01.2024.
Jutro i pojutrze specjalne oprowadzanie, warto śledzić na stronie wydarzenia związane z wystawą: https://mnk.pl/wystawy/matejko-malarz-i-historia

W Krakowie straszą burze, tymczasem jutro na Wiśle WIANKI.
Poza tym Kraków zawłaszczony przez III Igrzyska Europejskie Kraków-Małopolska 2023, które budzą sporo emocji z powodu gigantycznego budżetu, co do sportowych, nie wiadomo.

Udanego tygodnia ! 🙂

Klasztor(ek)

Na zdj. powyżej fragment dziedzińca Muzeum Czartoryskich. Wspaniały przykład pięknie odrestaurowanego obiektu, o którym wielokrotnie pisałam. Każda wizyta w tym miejscu jest dla mnie przyjemnością, a w tym tygodniu byłam tam zaproszona na oficjalne otwarcie Klasztorka (!).
To część Muzeum Książąt Czartoryskich łącząca Pałac Czartoryskich z Arsenałem dwiema malowniczymi przewiązkami. Nazwa Klasztorek przypomina, że zanim to miejsce stało się własnością Czartoryskich, należało do sąsiedniego klasztoru Pijarów. Po remoncie i w nowej aranżacji prezentacja w Klasztorku uzupełnia wystawę w Pałacu. Cała inwestycja – remont, konserwacja i aranżacja Pałacu, Arsenału ( prace ukończone w 2019 roku) i Klasztorka kosztowała ok. 75 mln zł netto. Dużo, ale efekt jest fantastyczny.

W Klasztorku rozpoczął się krakowski rozdział historii Muzeum Książąt Czartoryskich i to tu wkrótce po przeprowadzce kolekcji z Paryża do Krakowa otwarto pierwszą ekspozycję, prezentującą rzemiosło artystyczne, pamiątki historyczne oraz osobiste z czasów Izabeli Czartoryskiej, zgromadzone w Puławach. Aktualnie prezentowane są w nim zbiory podzielone na cztery części: „Zbrojownię”, „Dziedzictwo Puław”, „Ciekawości” i „Hotel Lambert”. W sumie znajduje się tu ok. 1800 przedmiotów umieszczonych w pięknych, odrestaurowanych, XIX-wiecznych gablotach.

„Wystawa łączy dwa wątki: pierwszy uzupełnia narrację historyczną (rozpoczętą w Pałacu) o okres napoleoński oraz czasy powstania listopadowego i Wielkiej Emigracji; osiąga on kulminację w centralnie usytuowanym XIX-wiecznym „salonie”, gdzie znajdują się fortepian księżnej Marceliny z Radziwiłłów oraz jej osobisty zbiór pamiątek po Fryderyku Chopinie” – dopowiada w tekście katalogu kuratorka Muzeum Książąt Czartoryskich dr Katarzyna Płonka-Bałus. – „Drugi wątek prezentuje atrakcyjne memorabilia ze zbiorów puławskich, będące swego rodzaju galerią upamiętniającą osobistości trwale zapisane w dziejach i kulturze Europy i świata; tu – obok innych cennych precjozów – znajduje się m.in. krzesło Szekspira”.

 Urzekają przedmioty używane przez przedstawicieli rodziny Czartoryskich: ubiory, biżuteria, przybory toaletowe czy osobiste, broń oraz medale. Te piękne rzeczy i meble w zabytkowych wnętrzach tworzą czarodziejski klimat tego miejsca.

Z Klasztorka przeszliśmy do Arsenału, gdzie po raz kolejny nacieszyłam oczy sztuką antyczną.


Miałam też przy okazji możliwość zobaczenia niedostępnych do zwiedzania miejsc: malutkiego dziedzińca ze studnią oraz przede wszystkim licznych, bardzo nowoczesnych pracowni mieszczących się na parterze, w których odbywa się renowacja obrazów i innych zabytkowych precjozów.

Do Muzeum Czartoryskich zawsze warto się wybrać, polecam zaglądać na stronę mnk.plhttps://mnk.pl › oddzial › mnk-muzeum-czartoryskich, czasem w muzeum odbywają się koncerty i inne imprezy towarzyszące, a w najbliższym czasie, choćby jutro, specjalne oprowadzanie po nowej części obiektu.

Nie byłoby Muzeum Czartoryskich gdyby nie Izabela Czartoryska, patriotka i kolekcjonerka sztuki, mecenaska, twórczyni pierwszego polskiego muzeum w Świątyni Sybilli w Puławach, którego zbiory stały się podstawą obecnego muzeum w Krakowie.

Czemu tak ciągle za mało się o tym mówi ? Gdyby była mężczyzną pewnie ” ojciec muzealnictwa polskiego” nie schodziłby z ust.

Przeczytałam ostatnio taką książkę. Powstała z buntu autorek przeciw marginalizacji kobiet. Cóż, wiem, że wybór bohaterek musiał być trudny. Czasem też chyba niezrozumiały, przynajmniej dla mnie, bo w panteonie zasłużonych znajdują się m.in. seryjne zabójczynie czy kobiety chore psychicznie.
Polskę reprezentują też dziwnie dobrane postaci, brak np. właśnie miejsca dla Izabelii Czartoryskiej. Największe zdziwienie budzi …Maria Kaczyńska, choć kontekst jest bardzo konkretny. Chodzi o prawo aborcyjne i o to, jak samodzielna i zdecydowana postawa prezydentowej nie spodobała się w niektórych kręgach, za swoje poglądy została przez Rydzyka nazwana „czarownicą”. Co zrobiłaby teraz w kraju, w którym kobiety boją się być w ciąży ?

Hmm, pewnie będziecie uważać to za infantylne, ale samo mi jakoś tak się skojarzyło i przeszłam od Klasztorka do klasztoru. A nawet gorzej.

Dobrego tygodnia.

Żyje się tylko raz

Jej książki, zwłaszcza Dzieci z Bullerbyn, uwielbiałam, potem czytałam je mojej córce. Była w nich pewna melancholia, zapowiedź, że świat nie jest i nie będzie słodki, ale to nie znaczy, że nie ciekawy. Dawały ciepło i poczucie bezpieczeństwa, choć pełne były osób osamotnionych, wręcz odludków. Astrid Lindgren sama była silną, mądrą osobą. Gdy stała się sławna, popularność wykorzystywała w tzw. „słusznych sprawach”, walczyła m.in. o prawa zwierząt, także tych domowych i hodowlanych. Pomagała również wielu ludziom i instytucjom, była dobrym człowiekiem.
Ta biografia była jedną z wielu książek, które w ostatnim czasie przyniosły mi pewne ukojenie. Po stratach. Zaczęło się od telefonu kuzynki z informacją, że zmarła jej mama, a potem…Zmarły jeszcze dwie bliskie mi osoby, w tym jedna zupełnie nieoczekiwanie.
Od pewnego czasu trudno też uporać mi się też ze stratą osoby, która znika z mojego życia, choć jest młoda i zdrowa. Przez 6 lat był moim synem.
Książki ratowały mnie z niejednej opresji, choć właśnie paradoksalnie nie te rozrywkowe, ale raczej podsumowujące życie, czy mówiące o jego kresie. Oto co jeszcze w ostatnim czasie dało mi ukojenie

W końcu dostałam ostatnią książkę M.H.
Przepadam za tym cynikiem i szowinistą, wbrew logice. Chyba najbardziej imponuje mi jego szczerość i intelektualizm w postrzeganiu świata, tzw. męski punkt widzenia.
Książka jak zwykle świetnie napisana.
Wielowątkowa jak życie, którego kres czasem nadchodzi szybciej niż można by się spodziewać.
Mówi się o M.H., że to ostatni egzystencjalista.
Oby nie była to jego ostatnia książka, jak się odgrażał.
Brawo dla W.A.B. za okładkę.

Sięgnęłam po tę książkę, bo to opowieść rodem z Islandii, do której po paromiesięcznym pobycie mam sentyment.
Po przeczytaniu ma się wrażenie, że jej autorem jest mężczyzna, ale Audur Ava Olafsdottir jest nagradzaną w Islandii pisarką. Blizna to opowieść o potencjalnym samobójcy, wrażliwym i nieporadnym, nawet w sprawie zakończenia swojego życia. Może dlatego sprawy przybierają inny bieg ?
Książka jest nieoczekiwanie lekka i błyskotliwa, choć sprawy poważne.



Na koniec książka, którą jeszcze czytam, a właściwie niemal studiuję, spijam litery wraz z poranną i popołudniową kawą.

To zapis wywiadów, wypowiedzi najlepszego dla mnie współczesnego polskiego pisarza – mędrca. Być może ostatniego, zasługującego na takie miano.
” My właściwie nie zauważamy, że nasze życie upływa, i nagle budzimy się, czując, że TO już jest tak blisko”.
Mistrz ma 91 lat. Zostawił po sobie wybitne, mądre książki o życiu, a ta, wydana w 2022 to prawdziwa pisarska Summa, jak słusznie zauważa Jerzy Illg.
„W środku jesteśmy baśnią” – twierdzi Myśliwski, każdy zapewne inną.


Tej książki nie chce się kończyć, polecam ją każdemu wielbicielowi Myśliwskiego.

„Czytanie jest odtrutką na zalewająca nas tandetę i kicz, które nas atakują ze wszystkich stron. Poza tym dzięki czytaniu czuję się wolny, bo wybieram sobie świat, w którym chcę przebywać, a nie w którym muszę.” ( W.M – z książki powyżej).

Nic ująć nic dodać.
Baśnio trwaj.

Dobrego tygodnia.