Majówka

Tak pięknie w ogródku u mojej koleżanki, u mnie też pięknie, zdjęcie następnym razem 🙂
W Krakowie do wczoraj było mnóstwo młodych ludzi, szkolne wycieczki zalały miasto.

Są jakieś specjalne programy, dofinansowania i młodzież korzysta. Dopóki nie wiąże się to z przymusowymi marszami majowymi i podobnymi pseudo – patriotycznymi wymysłami, to super. Kraków lubi turystów, na majówkę bardzo specjalna okazja do odwiedzin, bo właśnie ruszyła 15 edycja Festiwalu Off Camera, szczegóły na stronie : https://offcamera.pl/
Ja byłam akurat wczoraj w kinie, ale nie w ramach festiwalu, tylko „normalnie”.

Moim koleżankom film podobał się chyba bardziej niż mnie, spodziewałam się większej dawki kociej energii. Jednak jeśli ktoś się chce odprężyć, uciec myślami od tego zagmatwanego świata, to z pewnością film mu w tym pomoże.
Atutem jest świetna gra aktorska i ładne zdjęcia.
Melancholia nieco przykraszona miłym poczuciem humoru, jest to słodko-gorzka opowieść o życiu.
Mnie najbardziej podobały się w filmie….napisy końcowe, kiedy to wraz z nimi pojawiają się wspaniałe obrazy i rysunki Waina.


W Krakowie w majówkę czynne są kina, teatry i muzea. Każdy pretekst dobry do odwiedzenia tego pięknego miasta, a może przy okazji okolicy. Ja „majówkę” zaczęłam przedwczoraj wycieczką z koleżanką do mojej ulubionej Lanckorony. W czwartek było w niej jeszcze bardzo cicho i spokojnie, uroczo jest zawsze. Bardzo polecam, może też jako przystanek w drodze dalej na południe. W Lanckoronie cieszy oko cudny, zadbany, zabytkowy Rynek pełen malowniczych, drewnianych chatek

Lanckorona ( niecałe 40 km od Krakowa) zawsze słynęła z galerii, rękodzielnictwa, odbywają się w niej liczne warsztaty artystyczne i taka atmosfera nieustannie unosi się nad tą miejscowością od lat. Warto tu wpaść choćby po to, by posiedzieć w niezwykle klimatycznej kawiarni Arka.


Obowiązkowo polecam też wizytę w cudownej modrzewiowej Willi Tadeusz, która z pokolenia na pokolenie ciągle w tej samej rodzinie, sama jest zabytkiem i posiada wiele zabytkowych eksponatów, np. sprawny, drewniany samochód.
Kto zaplanuje pobyt slow, może w Modrzewiówce zanocować.

Cokolwiek byśmy nie robili w tę majówkę i tak będziemy myśleć o wojnie. Upajamy się wiosną, spacerujemy, spotykamy z przyjaciółmi, a tuż obok dzieją się rzeczy niewyobrażalne, przerażające.
Ja kończę majówkę w …Warszawie spotkaniem rodzinnym, na które się bardzo cieszę.
Potem jeszcze zostaję na parę dni w stolicy, ale o tym kiedy indziej.

Życzę Wam i sobie abyśmy potrafili choć trochę się zresetować, cieszyć życiem, póki je mamy.
Jak już pisałam, zostałam zmiażdżona przez dwie wielkie instytucje państwowe. Zrobiono mi straszną krzywdę, z którą będę musiała jakoś żyć. Jestem naiwną osobą, wierzącą w sprawiedliwość. Pomyliłam się. To nie znaczy jednak, że przestanę wierzyć w ludzi w ogóle. Muszę jednak naprawdę odpocząć. Organizm bowiem wyraźnie nie wytrzymuje.

Majowego wytchnienia !

Bezsilność

To zdjęcie z obrazu z którejś z małych galerii sztuki współczesnej w Wenecji, nie pamiętam autora, ale je przywołałam, bo tak właśnie się czuję.
Zostałam zmiażdżona w piątek przez dwie instytucje państwowe, sponiewierana, sprowadzona do parteru i wmanewrowana w coś nieprawdopodobnego. Naiwnie myślałam do końca, że sprawiedliwość zwycięży, ale okazało się inaczej. Bezsilność odebrała mi na chwilę chęć do wszystkiego, także pisania.
Załamana patrzę jednak nadal na świat, a nawet myślę, więc chyba jestem.
Bezsilność jest bardzo trudna do zniesienia, a trzeba z nią żyć.

Dotyczy to wielu rzeczy. Obecnie przede wszystkim wobec tej wojny. Bezsilność wobec przemocy; tragedii ludzi i zwierząt.
Co może zrobić zwykły człowiek, oprócz jakiejś pomocy na odległość, wsparcia wprost lub finansowo ofiar, wysyłania protestów itd.
WO bardzo obniżyły poziom, w ostatnich właściwie niemal nie ma co czytać, ale krótki felieton Doroty Sumińskiej jak zwykle mądry i pełen empatii.

Bezsilność wobec zła jest bardzo trudna. Dorota Sumińska pisze, cytując Tołstoja: „dopóki na świecie będzie choćby jedna rzeźnia, nie znikną pola bitew”.
Zgoda, przyzwolenie na zło, które dotyczy istot słabszych, jest przyzwoleniem na zło w ogóle. Skąd w ludziach tak ogromny ładunek okrucieństwa ?
Na pewno z braku empatii, chęci dominacji, prymitywnych instynktów.
W sobotnim dodatku GW wspaniały wywiad z Sylwią Spurek, a właściwie to nie wywiad jest wspaniały, tylko to co ona robi na rzecz zwierząt, odważnie i konsekwentnie.

Powyżej instalacja z MAK – u w Wiedniu. Czy krzesło po prawej wydaje Wam się akceptowalne, a po lewej już nie ? Bo się przyzwyczailiśmy do zdzierania skóry z barana, a yorka ( jeszcze ) nie ?
Sylwia Spurek odważa się powiedzieć w wywiadzie, że prawa człowieka i zwierząt są dla niej równoważne. Dla mnie też, nawet więcej, zwierzęta powinny mieć prawa na równi praw dzieci, bo dorosły człowiek może ( teoretycznie ) sam się bronić. Choć jest to czasem pozorne, bo właśnie w piątek poczułam się jak zwierzę w klatce. Nie było bólu fizycznego, ale machina mnie przemieliła.
Jak muszą czuć się ludzie i zwierzęta, stojąc wprost wobec cierpienia fizycznego, okrucieństwa, które nad nimi nieuchronnie wisi, przeczuwając je i nie mogąc nic zrobić ? Jak ma się bezsilność człowieka w schronie do bezsilności świni w rzeźni, która, co udowodniono naukowo, odczuwa takie emocje jak strach na równi z człowiekiem ?
Brzmi to radykalnie, jak herezja ? Tak, bo przyzwyczailiśmy się do panowania nad tym światem i podporządkowywania sobie słabszych, zwierząt. Tortury ludzi wydają się niewyobrażalnym okrucieństwem, o masowych torturach zwierząt większość nie chce słuchać. Nie ma co relatywizować, ale na koniec parę liczb z artykułu :
– przez 1 godzinę na świecie zabija się ok. 9 mln zwierząt,
– obecnie na świecie hodowanych jest 70 mld zwierząt, nie uwzględniając ryb,
– Animal Kill Clock, zegar odliczający ilość zabitych zwierząt tylko w USA, od początku roku, wystukał już osiem miliardów,
– na świecie tylko 4 % to dzikie zwierzęta
– 70 procent wszystkich ptaków na świecie to tzw. drób, czyli ptaki hodowane na ubój.

Trudno o tym słuchać, prawda?
Bezsilność wobec tego okrucieństwa wobec zwierząt boli. Chodzi zresztą nie tylko o okrucieństwo wobec zwierząt hodowlanych, ale i nawet domowych pupili, które często nie są traktowane jak odrębne istoty, ale przedmioty, które mają spełnić konkretne ludzkie oczekiwania.

Pani Dorota Sumińska zatytułowała swój felieton ” A może tak przestać zabijać ? ”

Ps.
„Moim” ukraińskim uchodźcom wysłałam dzisiaj życzenia na ich prawosławną Wielkanoc.
Nadal mają nadzieję, że wkrótce wrócą do wolnej Ukrainy.
Są tam też tacy empatyczni ludzie :






Wenecja na Święta

Wróciłam. Byłam w cudownej Wenecji, a także na Burano i potem jeszcze parę dni w Wiedniu. Moim najlepszym świątecznym pokarmem będą więc piękne wspomnienia.
Postanowiłam się nimi podzielić, aby trochę oderwać Was od tych złych dni jakie wszyscy przeżywamy w związku z wojną w Ukrainie.

Pewnie trudno będzie Wam uwierzyć, ale ja, taka globtroterka, byłam w Wenecji po raz pierwszy. Zakochałam się w tym mieście, z wzajemnością; było dość pusto, czysto, dopisała wspaniała pogoda, wszystko udało się też organizacyjnie. Do tego stopnia, że jestem już niemal ekspertką od Wenecji.
Byłam z Najmilszym Towarzystwem, czyli moją córką 🙂

W dzień zwiedzałyśmy chłonąc włoskie klimaty i degustując weneckie specjały.

Kolejki do kluczowych obiektów umiarkowane, w niektórych muzeach ( np. Akademii) niemal pusto. Cokolwiek przeczytałam o zabytkach Wenecji i tak na miejscu wszystko zachwyciło mnie jeszcze bardziej, szczególnie monumentalny Kościół Santa Maria de Salute oraz oczywiście Pałac Dożów i Katedra Św. Marka, patrona Wenecji.

Do Muzeum Peggy Guggenheim na szczęście zrobiłam rezerwację. Bardzo je polecam, zawiera wspaniałą kolekcję sztuki współczesnej, jest pięknie położone, tuż nad Grande Canal w pałacu otoczonym zielenią. Trafiłyśmy też na otwarcie świetnej wystawy czasowej.


Surrealizm i magia – tak można by i nazwać całą naszą wycieczkę. Na Święta podarowałam córce m.in. kalendarz z reprodukcjami okresu Bauhausu, otwierającym był Upward Kandinskyego i oto zobaczyłyśmy go w oryginale ! ( na zdj. powyżej w prawym dolnym rogu ).
Odwiedziłyśmy też miejsce, gdzie odbywa się weneckie Biennale.


Degustowałyśmy w bacaro niezliczone ciccheti, z sarde in saor na czele, popijałyśmy prosecco a także drinki w słynnym Bacareto da Lele. Zawiodły nas polecane w Internecie ” pasta to go”, za to po paru dniach mamy już ulubione restauracje i wiemy gdzie pójść na najlepsze Lasagnette con nero di seppia ( tagiatelle barwione mątwą z frutti di mare) czy Scampi alla Veneziana, polecam np. m.in. Antico Gatoleto czy Ristorante Sant Angelo.


Spacerowałyśmy po pustych uliczkach nocą, gubiąc się z przyjemnością w ciszy i niepowtarzalnej atmosferze pięknego, tajemniczego, zabytkowego miasta na wodzie.


Tramwajem wodnym ( vaporetto) popłynęłyśmy również na Burano, wysepkę oddaloną od Wenecji zaledwie o 40 min. Miejscowość słynie z koronek i kolorowych domków, jest tu jak w bajce i bardzo polecam taką wycieczkę. Na miejscu pełno fajnych knajpek, w których można zjeść, jak i w Wenecji, wspaniałe frutti di mare.

Za to na Murano, znanego ze słynnego szkła, podobno płynąć nie warto, liczne galerie z bajecznie kolorowym szkłem można i trzeba natomiast odwiedzić w Wenecji. Jak i koniecznie te z maskami, z których miasto jest znane począwszy od XVIII wieku.

Tak więc jeśli macie trochę czasu, to polecam bardzo taką bajeczną przerwę.
Gondolierzy czekają 🙂

Z Wenecji poleciałyśmy do Wiednia, gdzie również jak zawsze – bardzo miło 🙂
Dla porządku dodam, że w obu krajach obowiązują obostrzenia covidowe, w Austrii ostrzejsze; oprócz masek w pomieszczeniach zamkniętych, obowiązują certyfikaty szczepień, bez tego nie wejdzie się do muzeum czy restauracji. W stolicy Austrii zaliczyłam m.in. nową wystawę w MAK- u, a poza tym trochę ulubionych miejsc i knajpek, w tym moje ulubione EBI przy Mariahilferstrasse, które otworzyło się po covidzie.
Stephansdom, czyli Katedra św. Szczepana, symbol Wiednia z wyraźnym przesłaniem:

W środku karteczki z wiadomymi życzeniami.
Dołączam do nich i ja.
Przypomina mi się przywódca duchowy innej religii. Autobiografię, książkę o której wspominałam ostatnio, kończy Dalajlama krótką modlitwą:
” Dopóki trwa przestrzeń
I dopóki pozostają czujące istoty,
Obym trwał i ja,
By rozpraszać nędzę „


Nędzę może starać się rozpraszać każdy,
choć na różną skalę.

Świat i ludzie bywają piękni i straszni.

Jak ta dość przerażająca maska wenecka,
która ma dwa oblicza.


Zrobiłam dla Was skromną karteczkę z kwiatuszkami z mojego ogródka.

Pozdrawiam serdecznie wszystkie
„czujące istoty” 🙂

Domy i dzieci

( zdj. GW ) Powyżej zdjęcie Teatru Słowackiego, na przejściu do kas pojawił się napis ” dzieci” w języku ukraińskim. To gest solidarności z bestialsko zbombardowanym teatrem w Mariupolu, w którym znajdowała się ludność cywilna, w tym dzieci. Takie napisy widnieją też w Krakowie pod Variete i Łaźnią Nową.

( obok obrazek z Internetu )
Każdy, kto ma choć trochę empatii, może sobie wyobrazić co przeżywają ludzie uciekający przed wojną z własnych domów. Ci, którym udało się przeżyć i wyjechać.
Parę dni temu napisali do mnie znowu „moi” uchodźcy, przesyłając kilkadziesiąt zdjęć z…Adampola, polskiej wsi, położonej niedaleko Stambułu. Polecam o niej poczytać:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Polonezk%C3%B6y

Bardzo mnie to rozczuliło. Chcieli w ten sposób podziękować i pokazać, że Polska stała się dla nich ważna. Serdar już pracuje, Tanja na razie uczy się języka. Podobnie 10-letni Denisek, który prócz traumy wojennej, ma jeszcze na pewno trudny czas w nowej szkole. Niemal codziennie o nich myślę, mam nadzieję, że uda im się jeszcze na nowo ułożyć życie, stworzyć dom.
Prawie każdy z nas styka się teraz z wielkim ludzkim nieszczęściem, wojna na Ukrainie przeniknęła do codziennego życia. Najważniejsze to się do niej nie przyzwyczaić, o co apelowała Ołena Zełeńska.
Czytam teraz m.in. cudowną książkę Dalajlamy, autobiografię ” Wolność na wygnaniu”. Pisze w niej m.in. : …” Zasady niestosowania przemocy i współczucia, na których zbudowana była nasza cywilizacja, mają ogromny potencjał i mogą dobrze służyć sprawie pokoju i harmonii na całym świecie”. Problem w przekazie i odbiorze tych prawd.

Kochani, pisząc, widzę za oknem ośnieżone dachy i drzewa. Ja w przyszłym tygodniu wyjeżdżam na parę dni w cieplejsze rejony, do Wenecji. Robię prezent mojej córce, która z najlepszym wynikiem ukończyła ( w Wiedniu) studia, jestem z niej bardzo dumna. Potem wpadnę też na trochę do stolicy Austrii. Tak więc przed nami dni, na które obie bardzo się cieszymy.
Przed Wielkanocą wrócę do domu, w każdym razie taką mam nadzieję.
Być może stanie się on potem domem także dla jeszcze kogoś nowego.
Oby ta wojna jednak jak najszybciej się skończyła. Śmierć dzieci i bezdomność wielu rodzin są w niej najbardziej przerażające.