Wiedeń – kuchnia c.d

A2
Ech, kochani, w Wiedniu lato. Piję kawę i myślę jak szybko minął mi tu czas. Także przy różnych łakociach, słabość mam mało oryginalną – do Apfelstrudla, deseru nr 1 w Wiedniu 🙂 Jadłam go w różnych miejscach, bywa całkiem do niczego i bywa wspaniały; kruchy, delikatny, rozpływający się w ustach:) Obowiązkowo z sosem waniliowym ! Do tego oczywiście kawa, w Wiedniu niemal wszędzie doskonała ! I zwykle pięknie podana, co dla mnie bardzo ważne, bo ja uwielbiam  filiżanki i całą tę staromodną oprawę 🙂 Ładnych kawiarni i restauracji jest w Wiedniu mnóstwo, zwłaszcza w centrum, także sieci, jak np. Oberlaa. Moja ulubiona ? Chyba Kaffe Alt Wien, ale także takie małe jak np. Kafka Kaffe.

MT

Najchętniej piję Mokkę czyli mocne espresso lub Grosser Scwarzer czyli podwójne espresso, czasem Verlängerter Brauner czyli dużą, słabszą mokkę. Popularna jest też np. Schale Braun(czarna mokka z odrobiną mleka) czy Schale Gold (kawa mokka z dużą ilością mleka), Fiaker (espresso z rumem, bądź koniakiem serwowane w szklance),  oraz  Einspnner u nas zwana kawą po wiedeńsku (espresso w szklance z bitą śmietaną ozdobioną czekoladą, czasem podawane schłodzone), w wyrafinowanej wersji znana jako Maria Theresia.

Co do jedzenia jednak, moje subiektywne zdanie po dwóch miesiącach pobytu  – cóż,  jada się tu ciężko, dania  najchętniej panierowane i z sosami. Uwielbiam szparagi, akurat jest sezon, w dość drogiej restauracji zamówiłam je więc  z przyjemnością, ciesząc się na lekki lunch, a danie wyglądało tak :
WP_20190420_001
Na moment mnie zatkało. Jak można tak zniszczyć te pyszne warzywa ?:)
O sznyclach, kluskach itd. już pisałam. Oczywiście w centrum mnóstwo wyrafinowanych kuchni świata, ale ja mam niestety też słabość do tych często „zapyziałych” austriackich Gasthausów, bo panuje tam specjalna atmosfera, trochę jak w komedii sprzed 50 lat.
Jeśli chodzi o street food to są tu popularne sieci jak na całym świecie i szkoda ich wymieniać, z ciekawostek – popularna jest polska sieć kanapkowa Trześniewski

Bardzo drogie kanapki z różnymi pastami, jakie znane były u nas lata temu…Sieć wylansowana chyba na trudnym do wymówienia nazwisku. Klientów jednak nie za dużo, ja dokonałam raz obfitej degustacji i uznałam, że więcej nie będę przepłacać.
Byłam też w paru polskich restauracjach, niestety nic nie mogę polecić.
Jednak jest tu sieciówka, która podbiła moje serce i żołądek 🙂 Na dodatek zupełnie nie w duchu slow. Nazywa się Ebi i jeśli ktoś lubi kuchnię azjatycką, zapiszcie ten adres: Mariahilfestr. 112. Restauracja ma wiele oddziałów, także małych lokalików, jednak to co dzieje się na pierwszym piętrze pod wymienionym adresem jest zjawiskiem kulinarnym. Jest to kombinacja ” all you can eat”, a więc dań bez limitu, z obsługą. Zamawia się jednak poprzez tablety z dołączonym menu. Co 5 minut można zamówić 12 porcji, ( a właściwie porcyjek).Wszystko ładnie podane, świeżutkie, pyszne. Kucharze przyrządzają dania za ladą na Waszych oczach. Wybór jest olbrzymi – na zdjęciu jedynie jedna z przykładowych stron bogatego menu. Ebi
W tej restauracji zawsze trudno o miejsce, pełno tu zwłaszcza młodych ludzi,  jednak próbujcie, naprawdę warto. Za pierwszym razem nieco przeszkadzał mi ten tłum, potem jednak naprawdę polubiłam to miejsce, jest to sztuka kulinarna za bardzo małe pieniądze. dokładnie 13,99 euro. Na lunch trzeba przeznaczyć 2 godziny, tyle trwa limit pobytu, a uczta jest gwarantowana !
Kończę kochani, chyba zgłodniałam. Dzisiaj jeść będę w okolicach Schönbrunn, bo tam przyjeżdża moja pierwsza grupa, już znam tam złe i dobre miejsca 🙂
Jeszcze parę słonecznych obrazków z wczorajszego pięknego dnia 🙂
WP_20190424_007
WP_20190425_008
WP_20190425_009
WP_20190425_005
Leżaków, ławek, siedzisk itp. w Wiedniu wszędzie pełno. O piknikach na trawie już pisałam. Słońce cudne, jednak w prasie dużo informacji o katastrofalnej dla rolnictwa suszy, wszystko ma dwie strony.

 

Wiedeń – Wielkanoc

asset-58eb0c5dbc2e6fea3d8dTak udekorowany w okresie postu przed Wielkanocą i na Święta jest Stephansdom czyli  Katedra Św. Szczepana, główny kościół Wiednia.
Instalacja złożona z 1332 papierowych kamieni podświetlanych na fioletowo naprawdę robi wrażenie. I skłania do refleksji.
Jej autorem jest artysta Peter Baldinger.
Jeśli chodzicie do kościoła, to polecam tam mszę o 10:15, jest uroczysta, zawsze w pięknej oprawie muzycznej.
Miejsce gdzie odbywa się  msza, w przedniej części katedry, jest zamykane, oddzielone od części dla zwiedzających Ja bardzo lubię tę Katedrę.

Życzę Wam, którzy tu czasem zaglądacie,  aby ten świąteczny czas upłynął Wam jak najpiękniej i najmilej.
I aby nie ciążyły nad Wam kamienne chmury a raczej niebo było usłane kwiatami :
WP_20190417_001
a może nawet wisiały gdzieś jakieś niespodzianki …
WP_20190419_028
A moje plany – niedzielę uświetni nam piękny koncert w Kursalon, poniedziałek – Schönbrunn. Do 23.04 trwają tam kolorowe Targi połączone z festynem, jestem zaproszona na piknik 🙂 OM10_www.ostermarkt.co.at_FotoSchiffl

 

Wiedeń – powrót

WP_20190414_002
Taka wielkanocna instalacja zastała mnie po powrocie do Wiednia na Westbahnhof. Przyjęłam ją dość osobiście, zajączek trzyma znak „Stop” i patrzy prosto na mnie…?
Tak, jestem chora, ale to przecież tylko angina, czyżby rzuciło się wyżej ?

Ale po kolei…Nie pisałam, bo zaraz po przyjeździe do Krakowa ledwie nacieszyłam się przystrojonym Rynkiem i zaplanowałam intensywne życie kulturalne ( obowiązkowo wystawa „Wajda” w Narodowym !) a już dopadła mnie jakaś paskudna infekcja, która na razie nie chce odpuścić. Do Wiednia jednak musiałam polecieć, miałam bardzo trudny dzień w pracy, a potem padłam. Mieszkam teraz w innym hotelu, na południu, niedaleko centrum, za to prawie kilometr do U-Bahn-u, czyli metra, co w Wiedniu jest nieczęste. Wokół zielono, pusto, a przed oknem teren treningowy dla golfistów. Taki widok mam z okna :
WP_20190416_006
Poza grupami mieszkają tu głównie golfiści, a właściwie dopiero uczący się gry w golfa, i wnoszą do tego dziwnego świata jakiś irracjonalny spokój. Płaczę od rana nad Katedrą Notre Dame, z którą mam wspomnienia bardzo osobiste, a tu widzę jak ważne może być po prostu wybijanie małych piłeczek kawałkiem specjalnego kijka. Życie jest tak wielowymiarowe, że czasami to nie do uwierzenia. Ten hotel powinien pomóc mi w wyzdrowieniu, śniadania mam w cudownie słonecznej salce VIP z całą przeszkloną ścianą i widokiem na tę samą łąkę i od rana ten spokój mnie wręcz otula.
Jednak choroba na razie nie odpuszcza. Robi się nerwowo, bo po Wiedniu planowałam przygodę dość ekstremalną, a do tego potrzebna dobra kondycja.

Chciałam tu tyle dzisiaj napisać, a jednak mogę myśleć tyko o Paryżu. Bez Katedry to miasto jest okaleczone. Tak żal mi Paryżan, tyle już wycierpieli w ostatnich latach.
Żal mi nas wszystkich, którzy kochamy Paryż.

 

 

Wiedeń – i znów w Albertinie :)

WP_20190323_011
I znowu powrót do Albertiny. To jedno z moich ulubionych muzeów w Wiedniu.
Albertina  mieści się w centrum miasta, zaraz obok opery. Została założona w 1768 roku w przez księcia Alberta i jego żonę Marię Krystynę i  zawiera jedną z największych na  świecie kolekcję grafik.  Na zbiory składa się około 50 tys. rysunków, akwafort, akwarel i ponad 1,5 mln rycin. Ponadto rysunki Rafaela, Rembrandta i przede wszystkim  Dürera.
Albrecht Dürer, malarz pochodzący z Norymbergii, żyjący na przełomie XV i XVI wieku,
nazywany jest przez wielu niemieckim Leonardo da Vinci.
Nie był może tak wszechstronnie utalentowany jak włoski mistrz, ale z równą precyzją potrafił oddawać wierność natury. Najsłynniejszym jego obrazem jest „Młody zając”, wierność i precyzja z jaką namalował sierść zwierzęcia zachwyca nieustannie do dziś:


I to właśnie zając jest symbolem Albertiny :
TPgSJHnbKMdCvKF7JX zając różowy
…a w muzealnym sklepiku można go zakupić niemal we wszystkich możliwych kolorach i rozmiarach.
Albertina to pałacowe komnaty pełne pięknych przedmiotów…
WP_20190403_025
0
…ale to przede wszystkim galeria sztuki. Wiele tu wspaniałych prac najsłynniejszych malarzy Europy i nie tylko; właśnie Leonarda da Vinci, Michała Anioła, Rubensa ( słynny akt po lewej), Boscha, Cezanna, Picassa, Matissa, Klimta, Kokoschki i wielu innych. Naprawdę każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Polecam szczególnie wizytę we środę lub piątek, bo wówczas muzeum czynne jest do 21. 

Poniżej dość subiektywna  mała galeria moich ulubionych dzieł z Albertiny . W muzeum zawsze jest część stałej ekspozycji i wystawy czasowe.
WP_20190403_013
WP_20190403_014

WP_20190403_018
WP_20190403_022
Ten śródziemnomorski krajobraz Picassa jest moim ulubionym obrazem tego malarza.

 

Oczywiście nie brak rozmaitych abstrakcji czy prowokacji, jak poniżej…zdechłych owadów które padły przy wyjadaniu ostatnich soków ze świńskich pęcherzy…
WP_20190403_033
Sztuka bywa piękna, zabawna i prowokująca, zaskakująca i wielowymiarowa jak życie. Mnie bardzo odpręża, choć na zdjęciu obok wyglądam na zmęczoną, to w sercu raj 🙂
WP_20190403_035
Obok muzeum, jak wspominałam, mieści się opera. Dla tych, którzy chcą jedynie posłuchać fragmentów i nie mają ochoty kupować biletu, przed operą olbrzymi ekran, na którym wyświetlana jest transmisja na żywo. Dzisiaj „Cyganeria” Pucciniego.
Można ją oglądać siedząc na ławce i popijając wino lub na przykład najbardziej chyba popularny w Wiedniu drink Hugo. To koktajl pochodzący z Włoch, który tu zrobił furorę: mieszanka schłodzonego prosseco, wody mineralnej i syropu z bzu, podawany z miętą i limonką. Pyszny, pasuje do każdego miłego, ciepłego wieczoru 🙂
A od jutra podobno wraca deszcz. A ja na parę dni wracam do Krakowa 🙂