Wiosna


Zapraszam Was na powitanie wiosny do Mangghi, na wspominaną wystawę Kimono.
Wyrazy wielkiego uznania dla Joanny Haby za aranżację. Jest zwiewnie, delikatnie, cudownie.
Całości dopełnia muzyka, która muska niczym piórko kolejne zmysły.
Jeszcze tylko do 10.04. Polecam to miejsce na powitanie w Krakowie wiosny.

Wiosna piękna i zwiewna
Kolorowe kimona
Ptaki, kwiaty, motyle
Znów lepiej, jaśniej


Nie brak też odniesień do współczesności; w hallu powita nas design włoski, a na piętrze polski.

W Mangghdze otwarty jest już taras widokowy, a to właśnie stamtąd roztacza się najpiękniejszy widok na Wawel. Można popijać niespiesznie trunki lub zajadać się japońskimi frykasami, ciesząc wiosenną chwilą.

Po tej stronie Wisły dla amatorów spojrzenia na Kraków z góry – lot balonem.
Po drugiej stronie Kościół na Skałce i krokusowe pola, wśród których najlepiej się wiosennie zakochać.

Rośliny cieszą się w Krakowie dużym zainteresowaniem, sobotnia giełda w hali Cracowi przyciągnęła tłumy:

Na koniec bardzo krakowska pozycja do czytania, reklamowana jako książka miesiąca. Nie wiem którego, dla mnie na pewno marca, nie wiem czy nie będzie to jednak moja książka roku.

Fantastyczna biografia o fantastycznym pisarzu, nomen omen, fantastyki i nie tylko.
Książka jest prawdziwą ucztą intelektualną. Lem był światowej sławy literatem, myślicielem, futurologiem.
Przewidywał ( już w 1974 roku) kłopoty świata związane ze zmianą klimatu, wyczerpywaniem się zasobów wodnych i surowcowych. Sporządził listę zagrożeń, która nie straciła na aktualności; możliwość wojny nuklearnej, przeludnienie, ubóstwo, banalizacja kultury i rozpowszechnienie masowej, ogłupiającej rozrywki, obłęd konsumpcji.
Był ateistą, dystansował się od klerykalizmu i obrzędowości. Absolutnie przeciwstawiał się ograniczeniu prawa kobiet do aborcji.
Walczył o o godne traktowanie zwierząt; pod koniec życia podpisywał m.in. wraz z Szymborską listy protestacyjne przeciwko bestialskiemu traktowaniu zwierząt w rzeźniach.
Był geniuszem, ale i wrażliwym, dobrym człowiekiem, mimo piekła wojny, które przeszedł jako młody człowiek.
Wychowałam się na jego powieściach, mam je wszystkie.
„Nie wszystek umarł. Nawet jeśli ktoś nie czyta jego książek, nad naszymi głowami krąży planetoida 3836, nazwana przez Międzynarodową Unię Astronomiczną jego imieniem.”


Wiosna, popatrzmy w niebo, czasem dobrze uciec do gwiazd.

Dobrego tygodnia !



Blisko ciała

To z wczoraj, na wernisaż przybyły tłumy, ale zwiedzaniu jakoś to nie przeszkadzało, publiczność się podzieliła na grupy dyskusyjne na dziedzińcu pięknego Pałacu Potockich, adres Rynek Główny 20 polecam nie po raz pierwszy. Na czas remontu przeniósł się tu z wystawami Bunkier Sztuki, wszystkim znany obiekt przy Plantach. Jak zapowiedziała Masza Potocka, ta wystawa jest ostatnią tutaj. Bunkier rusza jesienią, a już w sierpniu ma być, jeszcze bez obrazów, pokazany publiczności.
Na wystawie 40 prac uzupełnionych wierszami Wisławy Szymborskiej, w 2023 roku przypada setna rocznica jej urodzin. Ciało to od zawsze jeden z podstawowych tematów, tutaj doskonała aranżacja, wystawę bardzo polecam, a dla tych co na razie nie dotrą, jak zwykle parę zdjęć dla zachęty:

Nagość, erotyzm, przemijanie, fizjologia – to wszystko mamy na tej wystawie, a także w codziennym życiu.

Patrzę na mój kalendarz; marzec Łempickiej( po prawej ) przypadkowo doskonale wpisuje się w ten trend:

Na mnie olbrzymie wrażenie zrobiła na tej wystawie pewna…noga. Pójdźcie i zobaczcie ją sami.

Piątek był dla mnie łaskawy artystycznie, bo zaledwie godzinę wcześniej brałam udział w otwarciu zupełnie innej wystawy, w Kamienicy Szołayskich przy Placu Szczepańskim MNK. Urocze kuratorki wprowadziły nas w świat bliski ciału w kontekście japońskiej sztuki skupionej wokół kimona.

Wiosna nastała na krosnach i niektóre kimona w piękne kwiatowe wzory.
Wystawa kameralna, miła dla oka i z ciekawą, osobistą historią ofiarodawczyń zbioru. Przy okazji warto wspomnieć o równoległej dużej wystawie kimon w Mangghdze https://manggha.pl/wystawa/kimono-nieprzebrane-inspiracje, kto nie był, to już niemal ostatni dzwonek, bo wystawa czynna do 10.0

Gdy piszę do Was, z radia leci oscarowe Naatu Naatu i już wiem, że będę mieć to w uszach przez cały weekend, i dobrze, bo ma dobrą energię, jak proste rzeczy, jak słońce, które świeci dziś w Krakowie.
A propos Oscarów; szkoda oczywiście, że nie zdobył go IO, dałabym go też na pewno Cate Blanchett, jest w roli dyrygentki po prostu genialna.
Film bardzo polecam, jednak pewnie już wszyscy byli.
Wszystko wszędzie naraz to jazda bez trzymanki, ale po to też jest kino.




Jeszcze parę zdjęć z galerii Zofii Weiss, Podwale 6. Młodzi goszczą tu jeszcze w ramach salonu zimowego, pewnie wkrótce pojawi się odsłona wiosenna.

Podjadam japońskie ciasteczka, które dostałam w prezencie, z umiarem.
Bo o moje ciało staram się dbać, ale też bez katowania ducha 🙂

” Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.”
W. Szymborska ( z wystawy )


Krokusik dla Was z mojego ogródka 🙂

Genius loci

Są takie miejsca w Krakowie, do których wracam z największą przyjemnością, które przynoszą spokój i przenoszą w dawne czasy, gdy tylko przekroczy się ich progi. Wyjątkowym adresem jest Floriańska 41, Dom Matejki, który jest oddziałem Muzeum Narodowego.

Miałam znów przyjemność poczuć ducha tego miejsca w czwartek, kiedy to zostałam zaproszona na wystawę Genius loci, nazwą oddającą sens tego miejsca.
Otwarcie Muzeum Domu Jana Matejki odbyło się 6.03.1898 roku ( artysta zmarł w wieku 55 lat w roku 1893) . Na pierwszym piętrze kamienicy, w której mieszkała rodzina Matejków zaprezentowano obrazy i rysunki mistrza i pamiątki po artyście. W XX wieku aranżowano kolejne piętra. Uwielbiam tam być. Patrzę znad szachownicy przez okno na Floriańską i wydaje mi się, że za chwilę wejdzie do pokoju sam Matejko.

Z okazji 125 rocznicy utworzenia muzeum ekspozycję poddano ” liftingowi” tak, aby przypominała tę sprzed laty. Aktualnie można podziwiać 600 eksponatów bezpośrednio związanych z życiem i twórczością artysty, a także jego przedmiotów kolekcjonerskich. Pojawiły się też nowe rzeczy. Po raz pierwszy widziałam tam np. oryginalne zdjęcia z pogrzebu artysty.

Zawsze gdy stamtąd wychodzę, lubię przysiąść na chwilę na ławeczce w malutkim dziedzińcu.
Tym razem było za zimno aby siedzieć, ale postałam sobie trochę, odwlekając chwilę pożegnania z tym cudownym miejscem,
To centrum Krakowa, a jednak Dom Jana Matejki odwiedzany jest głównie przez grupy szkolne.
Jeśli potrzebujecie chwili ukojenia, uspokojenia myśli, przeniesienia się do dawnych czasów w najlepszym tego słowa znaczeniu, jeśli chcecie na chwilę dotknąć geniuszu i piękna, warto zapamiętać ten adres, w połowie ulicy Floriańskiej.

Więcej na stronie:

https://mnk.pl › oddzial › dom-jana-matejki


W Krakowie nie brakuje ciekawych miejsc i wystaw. Druga, na której byłam w tym tygodniu, miała miejsce w Dzień Kobiet 8.03. w Domu Norymberskim. Jest to też dobry adres, tym razem na Kazimierzu.
Wystawa miała tytuł Herbalistki i była formą kobiecego manifestu umiłowania i rozumienia przyrody.
Kilka artystek zaprezentowało swoje prace prace w różnych technikach. Niewielka sala wyściełana obficie pachnącym sianem zapełniła się szybko sporym tłumem zwiedzających. Ciekawe prace, miłe bardzo artystki, no i oczywiście urocza sama prowadząca, Iwona Demko, słynna różowa artystka – feministka.
Mnie najbardziej chyba wzruszył ten kolaż:

Przyroda wyciąga nas z mroku i możemy się z nią całkowicie kolorowo zespolić. Nie wiem czy akurat to artystka miała na myśli, ale też nie próbowałam tego ustalić.
Inne ciekawe prace:

Na zdjęciu po lewej Iwona Demko, a w głębi Renata Kopyto, kierowniczka Domu Norymberskiego.

Wystawie będą towarzyszyć warsztaty, np. 18.03 – Tulenie waginy – zioła w służbie kobietom.

Warto zajrzeć na stronę : http://dom-norymberski.com/category/wystawy/

W Krakowie ostatnio przekładaniec pogodowy, wczoraj było 17 stopni ( !), rano byłam na Kazimierzu i czekając na spotkanie przysiadłam na kawę w Kaffe Bageri Stockholm ( Podbrzezie 2), knajpka podobna bardzo do odwiedzanej przeze mnie tej KBS przy Łobzowskiej, fajna sieć, bardzo polecam. Czasem siła w szwedzkiej prostocie. Pijąc kawę i pojadając ( stety, niestety ?) kanelbullar ( cynamonowe ciastko – pycha!)przeglądałam książeczkę o lagom.

Tak mi się akurat w tej chwili przypomniała, bo klimaty ze szwedzkim lagom czy duńską hygge wciąż bardzo aktualne.
Najbardziej kojarzą nam się z pojęciem przytulności. W dniu jak dzisiaj, kiedy od rana wieje wiatr i sypie śnieg, są bardzo na czasie. Zwłaszcza z wnętrza ciepłego domu.
Logom dotyczy jednak również umiaru. To „akuratność”, stan kiedy niczego nam nie brakuje, ale też nie odczuwamy nadmiaru. Pieniędzy, rzeczy, bodźców, ludzi, myśli itd.
Stan zadowolenia bez chęci ciągłego posiadania więcej. Rodzaj ziemskiego błogostanu opartego na minimalizmie.
Bardzo to zdrowe dla stanu umysłu i dla planety.
Nie jest jednak sztuką mało mieć, dlatego, że zbędne rzeczy się wyrzuca, sztuką jest mniej kupować.




A propos książek: ostatnio przeczytałam bardzo ciekawą pozycję Robina Dunbara, słynnego profesora antropologii ewolucyjnej z Oksfordu.

Brzmi to naukowo, ale książka jest napisana niezwykle przystępnie, z poczuciem humoru. Traktuje o ewolucji i pochodzeniu rozmaitych zachowań społecznych. Nie jest to absolutnie rodzaj poradnika, a doskonała lektura uzmysławiająca nam skąd wzięły się właściwie pewne sposoby postępowania, które przez lata wykształciły się w społeczeństwie jako oczywiste.
Ile przyjaciół potrzebuje człowiek ? Książka daje odpowiedź jedynie na pytanie ile można mieć maksymalnie przyjaciół. Ile się potrzebuje, to chyba jednak dość indywidualne. Czytałam, że trendy są jakościowe a nie ilościowe.
Dobrze chyba mieć choć jednego, wypróbowanego, lojalnego, mądrego, z poczuciem humoru, także na własny temat.
Takiego lagom.
Można go znaleźć czasem w lustrze, a czasem nie jest człowiekiem:)

Dobrego tygodnia, nie za nudnego i nie zbyt wyczerpującego 🙂
Z unoszącym się w oparach genius…


Dzień Kobiet

Powyżej obraz Afganki Shamishi Hassan, która tworzy w ukryciu. Jeszcze trochę jej przejmujących prac poniżej:

Kobiety były dyskryminowane od zarania dziejów, w wielu krajach ta tendencja ciągle istnieje, a nawet się wzmacnia. Nikt chyba nie przypuszczał, że do zaścianka świata dołączy w tym względzie Polska. Żyjemy w kraju, w którym kobieta boi się ciąży.
Dzień Kobiet przez ostatnie lata nabrał w Polsce innego znaczenia; święto obśmiewane w okresie postkomunistycznym, obecnie jest okazją do walki o podstawowe prawo kobiety: możliwości decydowania o własnym ciele. Może warto przypomnieć sobie przy okazji aspekt historyczny tego dnia.

Początki Międzynarodowego Dnia Kobiet wywodzą się z ruchów robotniczych w Ameryce Północnej i Europie. Dzień 8 marca miał upamiętniać protest kobiet pracujących przy produkcji odzieży w Nowym Jorku w dniu 8 marca 1857 roku. Obchodzono go jednak po raz pierwszy 28.02 1909 roku.

W sierpniu 1910 roku zorganizowano  Międzynarodową Socjalistyczną Konferencję Kobiet, mającą na celu krzewienie praw kobiet, przede wszystkim praw wyborczych. W konferencji udział wzięło ponad 100 uczestniczek z 17 krajów. Ustanowienie Dnia Kobiet zostało przyjęte bez ustalania dokładnej daty jego obchodów.
19 marca 1911 roku po raz pierwszy Międzynarodowy Dzień Kobiet obchodzono w Austrii, Danii, Niemczech i Szwajcarii. Domagano się prawa kobiet do głosowania i obejmowania stanowisk publicznych, praw kobiet do pracy i szkoleń zawodowych oraz zaprzestania dyskryminacji w miejscu pracy.
W tym samym roku miały miejsce protesty sufrażystek w… Krakowie.
8 marca 1917 kobiety w Rosji zorganizowały strajki i protesty pod hasłem „chleb i pokój”. Cztery dni później abdykował car, a rząd tymczasowy przyznał kobietom prawa wyborcze.
Po rewolucji październikowej feministka bolszewicka Aleksandra Kołłątaj  przekonała Lenina do ustanowienia 8 marca oficjalnym świętem w Rosji, który od roku 1965 stał się nawet dniem wolnym od pracy. Polska datę obchodów przejęła od Związku Radzieckiego.
Obecnie Dzień Kobiet obchodzony jest w wielu krajach, jednak nie we wszystkich 8 marca. np. w Tunezji 13 sierpnia.
Oczywiście o prawa kobiet upomina się wiele organizacji , z ONZ na czele. Ustanawia się kolejne dni w których kobiety mogą świętować, np. w 1999 ustanowiono dzień 25 listopada jako Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy wobec Kobiet, w 2007 ustanowiono 15 października Międzynarodowym Dniem Kobiet Wiejskich, w 2006 WHO ustanowiono 6 lutego Międzynarodowym Dniem Zerowej Tolerancji dla Okaleczanie Żeńskich Narządów Płciowych ( !)
Po samych nazwach tych „świąt” widać, jak wiele jest jeszcze wiele do zrobienia.

W Polsce póki co nie trzeba tworzyć w ukryciu, więc poniżej trochę prac wspaniałej Marty Frey:


Zupełnie przypadkiem wpadła mi w ręce akurat w tym tygodniu ta książeczka, przeczytajcie, poczujecie siostrzaną więź.
Prawie każda z nas mogłaby coś podobnego napisać; o buncie młodości, poronieniach, ciąży lub jej braku, o naszym ciele, problemach z uciążliwymi miesiączkami lub potem nagle rozpaczy z powodu jej utraty, menopauzie itd.
O tym się już jednak mówi, jak widać nawet pisze.
Nie jest to temat powszedni, ale ja akurat uważam, że nie szkodzi.
Może czasem warto mieć też jakieś tajemnice.
Ważne by móc o tym mówić, jeśli się chce.
Książka choć bardzo zwykła, to dobrze napisana, bo przez naukowczynię i krytyczkę literacką.
Słowo „naukowczynię” edytor mi podkreśla, a więc jeszcze nie nadąża za trendami 🙂


Ja początek marca spędzam nieoczekiwanie w towarzystwie fajnej dziewczyny. Ma na imię Wiera, ok 7 lat, została znaleziona 2 lata temu przy granicy z Ukrainą, jednak wygląda mi na Polkę. Jej „właścicielka” Marta wyjechała na parę dni i Wiera ma u mnie ferie.
Jest miłością w czystej postaci.
Moje dni upływają na spacerach, rzucaniu piszczącego gumowego kurczaka i odkopywania przysmaków poukrywanych w pościeli.
Obłędna terapia.

Na koniec moja ulubiona praca Marty Frey:


Napisałam dzisiaj właściwie post do kobiet.
Myślę jednak, że każdy jest dużo szczęśliwszy jeśli lubi sam siebie, bez względu na płeć.

Pięknego tygodnia, ze sobą i innymi ! 🙂

Pędzę na kolejny spacer.