Ostatki w Starym

Fot. z archiwum Teatru Starego.

Świat chyli się ku zagładzie, trudno odróżnić dobro od zła, brak granic ludzkich namiętności. Nie raz pisałam, że życie to teatr i na odwrót. Salome w Starym ( Scena Kameralna) nie dla każdego i aż dziw, że spektakl jeszcze nie oprotestowany. Juliusz Chrząstowski jako Herod po prostu genialny; niejednoznaczny i awangardowy, jak cały spektakl. A rozpasane, by nie rzecz rozpustne tło, w postaci roznegliżowanych młodzieńców całkiem miłe dla oka. Mocne to były ostatki.


Tydzień upłynął wokół rocznicy napadu Rosji na Ukrainę i wizyty w Polsce Joe Bidena, a mój prywatny wątek wokół tej wojny też zatoczył koło.
„Moi uchodźcy ” ( przypomnę, że jest to małżeństwo z dzieckiem, mężczyzna jest z pochodzenia Turkiem), po miesiącach spędzonych w Stambule, jeszcze raz wrócili do Kijowa. Sytuacja nadal nie pozwalała na spokojne życie, kupili więc samochód, spakowali resztę majątku i wyjechali do Niemiec. Choć oboje wykształceni, piękni i młodzi, to nie znają języka i życie zaczynają od nowa. Ja znów im pomagam, bo tymczasowo zamieszkali akurat obok miasta, w którym mam dobrych niemieckich znajomych. Znów trzymam za nich kciuki.
W Krakowie z okazji rocznicy wybuchu wojny 23 lutego w Białej Galerii Nowohuckiego Centrum Kultury odbył się wernisaż wystawy malarstwa wybitnego ukraińskiego artysty Ivana Marchuka. Przybył Prezydent Miasta Krakowa Jacek Majchrowski, Prezes Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy Weronika Marczuk, Konsul Generalny Ukrainy Wiaczesław Wojnarowśkyj, Dyrektor NCK Zbigniew Grzyb oraz sam Artysta.  
Wystawa ma tytuł ” Archetyp Wolności” i naprawdę warta jest obejrzenia. Potrwa do 19.03.

A na koniec znów wątek erotyczny w awangardowym wydaniu literackim.

Taką oto parę zafundowałam sobie w tym ostatkowym tygodniu; dla niewtajemniczonych – to para noblistów. Pięknie skomponowali się kolorystycznie, literacko już raczej nie. Kto czytał cokolwiek Herty Müller, ten wie, że nie jest to łatwa literatura i trzeba mieć na nią antidotum, więc książki czytałam równolegle. Szybko się jednak okazało, że czytam jednocześnie cztery, bo Coetzee swoją opowieść rozdzielił na 3 różne wątki, odgrodzone nawet wyraźnie liniami na każdej stronie. Naprawdę sięgnijcie po tę jego ( ostatnią) książkę, bo to jednak pewna nowość i dobrze robi zadziwionemu na początku mózgowi 🙂

W moim ogródku od dwóch tygodni rosną kępy przebiśniegów, a od paru dni pojawiły się słoneczne krokusy.
Dzisiaj co prawda pada śnieg i jest dość zimno, ale to chyba ostatnie podrygi zimy. Powietrze jak kryształ, bo ostatnio bardzo wiało.
Chyba nie tylko w Krakowie, bo w Necie furorę robił wiersz Krzysztofa Kościelskiego:

„Alert RCB 3
Drzemałem z mą dziewczyną
Gdy smartfon przeszedł dreszcz
Spytała: ” Kto to taki”?
Odparłem: ” Wiatr i deszcz”.

I to był błysk – dostałem w pysk- nie wyjaśniłem nic.

A ona wyszła wściekła,
Z twarzą dumną i bladą.
Więcej jej nie widziałem.

Porwało ją tornado.”


Dobrego tygodnia, niech wiatr czesze Wasze myśli 🙂

Migot

To jedno z moich ulubionych zdjęć z ostatnich wakacji w Turcji. Podczas spacerów w Side, zawsze w tym samym miejscu widziałam tego śpiącego kota, który potem zasiadał wieczorem wyspany na balustradzie w promieniach zachodzącego słońca.

Pod powiekami migotają mi wspomnienia tych upalnych beztroskich dni.
Koty dla Turcji są ważne, są wszechobecne, są właściwie jej symbolem.
Przedwczoraj ( 17.02) obchodziliśmy międzynarodowy dzień kota, który faktycznie trwa cały rok, a już w Turcji na pewno. Trudno więc się dziwić, że taką popularność zdobył Gruz, kot wyratowany z ruin po trzęsieniu ziemi.
https://images.app.goo.gl/dq1X7Cs43ZGu71Mk6
Ogólnie mało mówi się o zwierzętach, które cierpią na skutek rozmaitych kataklizmów czy wojen.


Ciągła jest natomiast dyskusja o tym, że tak wzruszają nas pieski i kotki, a krowy czy kury już niekoniecznie. W ub. niedzielę byłam Targach Wege w Hali Cracovia. Impreza mnie ogólnie nie zachwyciła, dość siermiężna oprawa, stoiska nie zachęcały stroną higieniczną, a i asortyment nie powalał. Jednak zainteresowanie było ogromne. Niestety skutkiem zbyt bliskiego obcowania z tłumem jest moja obecna walka z wirusem, którego najpewniej tam złapałam.

Ten raport wzbudził w Necie falę komentarzy i hejtu. Nie chodzi jednak o to by nakazywać komuś bezwzględne stosowanie się do wytycznych, ale o refleksję i ograniczenia. Oczywiście żadne pojedyncze działania nie zmienią niczego w skali globalnej, ale trend jest wyznaczony, także dla wielkich koncernów.


W ub, tygodniu byłam w Starym na doskonale zagranym spektaklu.
Michał Majnicz jako Radoszewski to po prostu rewelacja !
Rzecz o tęsknocie za dawnymi czasami, kiedy to ważne było aby się najeść i napić do syta. Zaściankowość, trywialność, infantylność – a jednak trochę się zmieniło, bo umiemy się z siebie śmiać, balon pęka.
Bardzo polecam ten spektakl.
Dla mnie niezrozumiały do końca był wątek nawiązujący do J. Kaczyńskiego , chyba autor scenariusza chciał być za, a nawet przeciw. Usprawiedliwiał sen nierozumiejącego rzeczywistości dziwaka…?



Do teatru przyszłam trochę za wcześnie więc skorzystałam z propozycji muzeum teatralnego.

Siedziałam sama na stołku, a na ścianach puszczane były filmy o lesie. Migotało światło, w powietrzu unosił się zapach sosnowych olejków eterycznych. Czułam się tam tak fantastycznie, że dzwonek na spektakl niemal wybudził mnie z krótkiego snu. Cóż, już chyba łapały mnie złapane do południa wirusy, a pomieszczenie było trochę jak inhalator. No i trzeba było wrócić do niego w przerwie, zamiast szukać maniakalnie whisky lub rumu na rozgrzewkę ( podczas spektaklu dopadły mnie dreszcze i to niezwiązane raczej z tak głębokim przeżywaniem farsy o polskim sarmatyzmie ).

Tydzień miałam mimo wszystko pracowity, choć zdalnie. Przeczytałam też znów parę rzeczy, ale polecę Wam tym razem jedną małą książeczkę:

Na Grenlandię raczej nie polecimy, tak będzie zresztą lepiej dla niej samej.
O Ilonie Wiśniewskiej już pisałam przy okazji zachwytu nad jej książką „Białe”. Tym razem rzecz o umierającym świecie Inughuitów, którym pisarka oddaje głos. Jest to książka piękna, lapidarna i poetycka.
Ludy północy nie lubią używać zbędnych słów, ich sposób komunikacji jest prosty, ale i nieoczywisty, mam wrażenie, że autorka podobnie pisze.

Jej opisy przyrody nie są długie ani nudne, jednak I.W. i tak skupia się głównie na ludziach.
Myślę, że pokochała białe. Jej Migot jest przejmujący. Dużo w nim też o zabijaniu zwierząt, czy jednak tubylcy mają jakąś alternatywę ?

W Krakowie dzisiaj cudownie czyste powietrze, jak to po wichurach. Słońca brak, jest sino, ale przejrzyście.
Mnie po moim pobycie na Wyspach Owczych i Islandii żadna pogoda nie jest straszna.
Nie wiem jak sprawdziłabym się przy – 30, jak na Grenlandii.

Udanego tygodnia, uściski 🙂

Antidotum

To zdjęcie zrobione dzisiaj z Pałacu Krzysztofory, gdzie w przemiłym towarzystwie oglądnęłam w końcu tegoroczne szopki. Kto nie był, jest jeszcze szansa na zanurzenie się w świątecznym nastroju, wystawa czynna do 26.02. Może to trochę suchar, ale i świetne antidotum na smutki.

Szopek w tym roku 142, wszystkie piękne, od dużych, do miniaturowych ( np. wykonanych w łupinie orzecha czy skorupce z jajka). Z ciekawych instalacji warto wspomnieć o „szopce bezdomnego czy” czy raczej wykluczonego oraz tej z napędem rowerowym. Dopóki pedałujemy szopka świeci i wygrywa kolędę.

Trochę zdziwił mnie w tym roku brak odniesień do aktualnej sytuacji politycznej w kraju czy do wojny na Ukrainie. Chociaż może to właściwie dziwić nie powinno…

Cały tydzień upłynął mi niestety wokół wiadomej tragedii w Turcji i Syrii. Choć nie znam osobiście nikogo, kto zginał lub zaginął, to moja córka, jej partner i jego rodzina już tak. Docierają do mnie historie ludzi, które źle się kończą, albo jeszcze ciągle są zawieszone na paciorkach z nadziei, bo w najgorszym zawsze przecież się jej uczepiamy. Jako Polacy znów się sprawdzamy; jedzie ekipa ratownicza, prowadzonych jest szereg zbiórek pieniężnych. Dzwonią do mnie znajomi upewniając się, że nikt z moich najbliższych powiązanych z Turcją nie ucierpiał, dobrze wiedzieć, że ktoś ma taką empatię. Dziękuję Kochani !

Szukam też pocieszenia dla mojego znajomego, niespodziewanie umarła mu mama, wspaniała krakowska artystka Ludwika Szemioth – Bursa.
Jej mężem był znany poeta Andrzej Bursa, który jak na poetę przystało, umarł młodo, w wieku zaledwie 25 lat, pozostawiając jednak duży dorobek.
Jego żona Ludwika dożyła wieku sędziwego, a życie poświęciła pracy w ceramice. Wiodącym tematem były ukochane zwierzęta. Pożegnalny pobyt w jej pracowni był wielkim wzruszeniem.

Śmierć mamusi – Andrzej Bursa

chlip…
chlip…
chlip…
chlap…
chlap…
chlap…
chlip…
chlip…
chlip…
– mamo daj mi chleba z serem
– nie ma syneczku mamusi
nikt ci nie da chleba z serem.


Nie jest to pocieszający wiersz niestety. Czy tato chciałby aby Michał go teraz czytał ?
Pocieszeniem jest za to na pewno piękny dorobek artystyczny, który pani Ludwika pozostawiła.

Dzisiaj na koniec dla odmiany dwie książki napisane przez kobiety. Obie pozycje wydane przez wydawnictwo Marginesy, obie mają bardzo energetyczne kolory i obie są bardzo osobiste. Poza tym dzieli je wszystko

Maria Peszek przeprowadza rozmowę z ojcem. Jana Peszka uwielbiam jako aktora, jako człowieka nie znam. ” Nie spodziewaj się po niej za wiele” – anty-rekomendowała mi tę książkę koleżanka i niech tak zostanie. Żadnych moich uczuć książka nie obraziła ( choć jest takie ostrzeżenie na wstępie, ale to raczej chwyt marketingowy), niewiele też wniosła, czyta się ją jednak dobrze.
Dla tych, którzy nie przeczytają – zen nakurwia Jan, to jego określenie na codzienną partię ćwiczeń.

Książka Andy Rottenberg to rodzinna saga przepleciona wątkiem współczesnym, ogromnym bólem związanym z bezradnością wobec uzależnienia od narkotyków ukochanego syna. Jeszcze czytam, ale już wiem, że ta historia nie skończy się dobrze. Wręcz nie mogę wyjść z podziwu jak można się po tym wszystkim pozbierać i żyć.
Wspaniały język erudytki i rozpacz matki.


Dobrego tygodnia z właściwie dobranym, skutecznym antidotum, serdeczności !

Materia Prima

No i mamy luty, a więc wkrótce jeden z moich ulubionych Festiwali.
Jeśli będziecie w tym czasie w Krakowie, koniecznie wybierzcie się na któryś ze spektakli, szczegółowy program i opis przedstawień na stronie www.materiaprima.pl.

Gdy do Was piszę, za oknem widzę moje brzozy powyginane przez wiatr. Myślę o nich szczególnie gdy przychodzi do mnie informacja od Klubu Gaja o konkursie na drzewo roku. Przez cały luty Europejczycy wybierać będą najciekawsze drzewo 2023 roku. W organizowanym już po raz trzynasty konkursie na Europejskie Drzewo Roku bierze udział szesnaście drzew z całej Europy, które zwyciężyły w konkursach krajowych. Polskę w tym roku reprezentował będzie 180-letni Dąb Fabrykant z Łodzi, który zwyciężył w krajowym konkursie Drzewo Roku 2022 organizowanym przez Klubu Gaja. O tym, które drzewo wygra, zadecydują internauci. Zapraszamy do głosowania na https://www.treeoftheyear.org/pl/vote

Tradycyjnie coś z książek przeczytanych ostatnio. Ktoś zarzucał mi, że to niemożliwe abym czytała 2 – 3 książki tygodniowo. Otóż możliwe, czytam nawet czasem jeszcze więcej, piszę tu tylko o niektórych. Jeśli lektura ciekawa, czytam błyskawicznie, jeśli nie – nie czytam. Są też rzeczy, które celebruję, bo są tak piękne, że nie chcę ich szybko kończyć. Te 2 pozycje są trudne, napisane przez moich ulubionych felietonistów. Szczygła z 2018 roku, Hugo – Badera w trakcie pandemii, po pierwszej jej fazie.

Są różne i różnych rzeczach, a jednak łączy je próba odarcia z kłamstwa.
Ostatni temat M. Szczygła nie daje mi spokoju – jak może kobieta, która przed laty zamęczyła na śmierć kilkuletnie dziecko, pasierba, być po latach znów nauczycielką i na dodatek pełnić funkcje doradcze w MEN?
Z kolei temat anty-szczepionkowców już jakby nieaktualny, bo wirus oswojony, ale książka ciągle warta przeczytania.

Najbliższe dni spędzę wśród znajomych, którzy zjechali do Krakowa na ferie, pewnie razem wybierzemy się na jakiś krótki wypad na narty, może znów trafią się też jakieś tańce…? Ostatnio, w sobotę, hinduski zespół tak jak można się było tego spodziewać, porwał publiczność 🙂

Tak mi się jakoś skojarzyło, bo popatrzyłam na mój tegoroczny kalendarz z reprodukcjami Tamary Łempickiej, luty wita kobieta w pięknej wieczorowej sukni.
Ach, to były czasy !

Tymczasem w remoncie mój ulubiony klub Stalowe Magnolie, choć oczywiście na brak lokali Kraków nie narzeka.

Życzę Wam pięknego karnawałowego tygodnia, na przekór wszystkiemu.

Serdeczności ! 🙂